Cześć! Czyli moja metamorfoza kuchni STÅT z IKEA cz. 1

Gdy 10 lat temu urządzałam nasz dom nie znałam ani blogów wnętrzarskich, ani szwedzkich magazynów wnętrzarskich. Ani katalogów z House Doctor ani nic. Nic a nic.

Jedyne co wiedziałam, to że chce mieć białą, no dobra, kremową kuchnię i że nienawidzę meblościanek.
I że kupię sobię kuchnię STAT z IKEA.
Choćby nie wiem co- tego byłam pewna.
I tego,  że będę miała dużo dzieci też.
Serio.

Ba! Wiedziałam to wszystko, już jako mała dziewczynka, która chodziła do Warszawskiej IKEI w czasie wakacji u siostry. A zaręczając się mówiłam : ” tak będę Twoją żoną jak mi kupisz kuchnie Stat” .
Tak było!
Więc miałam tą swoją kuchnie i mam do dziś.
I ma ją pół polski.
Jakieś 5 lat temu okazał się, że każdy nasz znajomy ma nasze meble kuchenne. I niby spoko,  bo u każdego czułam się jak u siebie i  miło i w ogóle, ale jednak, cóż, no wiecie, jako że od urodzenia miałam wnętrzarskiego fizia, uwierało mnie że KAŻDY ma kuchnie z ikea i do tego MOJEGO stata.
Więc, gdy już oficialnie rozpoczęliśmy demolkę, naturalnym odruchem powinna być siekiera w dłoń i całkowity rozpierdziel kuchennych mebli.
Ludzie, jak ja nienawidziłam myć tych rowków!
Jebut siekierą.
Jak ja niecierpiałam kremowego koloru, który wyglądał jakby mi ktoś filtr z Instagrama nałożył na meble.
Jebut siekierą.
Jak ja szczerze nienawidziłam tego że moje meble są tak popularne.
Jebut jebut jebut siekierą.
No.
Tak.
W sumie.
To….
Delikatnie rozkręciłam meble i je ostreczowałam i schowałam do garażu brata.
Bo wiecie….
Postanowiłam je wymalować.
Na szaro.
Zanim tak postanowiłam przeszłam etap projektowania kuchni od nowa.
I miałam 10000 pomysłów.
Sklejka.
Surowy dąb.
Zielona płyta meblowa.
Meble z IKEI tylko inny model <sic!>
No wszystko.
Ale jednak, gdy odkryłam kuchnię Emily, przepadłam.
No i ten niezaprzeczalny  fakt, że od takiego efektu dzieli mnie 200 zł i opakowanie szarej farby ( Conchta dziękuję za Twoje doświadczenia kuchenne!)

Jak odnowić stare fronty kuchenne, pytacie ? 

Tak więc rozkręciłam co trzeba było i wymalowałam.
Jedyną upierdliwością było mycie frontów( te nieszczęsne rowki, aaa!).
Farba V33 nie wymaga by przed nałożeniem szlifować meble, czy cokolwiek z nimi robić.
Ja sobie zaszpachlowałam jakieś niedoskonałości i ubytki i tyle.
I malowałam.
Użyłam wałeczka gabeczkowego, który okazał się idealny dla moich nieszczęsnych rowków, najpierw rantem wałka malowałam rowki i brzegi mebli a potem” jechałam” po całości.

Efekt- niespodziewanie superowo ekstra.
Czas- jak na renowacje- szybko miło i przyjemnie.
Miałam dużo szafek i dużo frontów i malowałam nieraz 3 krotnie no i miałam noworodka i 4 dzieci w domu bo przecież wakacje a i tak uwinęłam się szybciutko.
Tak naprawdę dalej nie skończyłam ( haha) ale tylko dlatego, że ostatnią warstwę na frontach szafek gónych chce położyć tuż przed powieszeniem a tutaj nam się wszystko rozjechało czasowo przez moje pudrowo-różowe płytki ścienne ( czas oczekiwania 6!! tyg)
Tak czy siak- polecam!
Oglądajcie zdjęcia i bierzcie się za rozkręcanie swoich STAT ów.

I niech Was nie zmyli profesjonalna otoczka i to glamour wokoło malowana 😀 Mój mąż stolarz tylko mi pomieszał farbę i chwilowo użyczył pracownię.

Ale tylko chwilowo, bo jak tylko zaczęłam malować przyszła burza roku i dach w lakierni zaczął przeciekać. Więc malowałam w deszczu i na mokro, a jak zabrakło mi miejsca i mąż mnie już  wywalił, malowałam na podwórku, ratując się starym traktorem i drewnem ze stropu kolegi.

 Po pierwszej warstwie farba przeswituje a w czasie malowania wałek się ślizga ale to nic!
Druga warstwa to bajka ! ( W ogóle, bardzo szybko mi farba schła, zanim zrobiłam wszystkie fronty, pierwszy z tury już był suchy )

Może to przez polowe suszenie i upały roku?
A może to zasługa moich umiejętności i wrodzonego uroku osobistego, kto wie…

Podsumowując, zamiast ponownie znienawidzić moje meble, pokochałam je miłością dozgonną ( nawet te rowki okropne) i obiecuję, że nowy wpis będzie szybciej niż za miesiąc, i że pokażę Wam wtedy już fronty zamontowane !
( kto chce niech biegnie na mojego Instagrama tam juz conieco pokazałam)

18 thoughts on “Cześć! Czyli moja metamorfoza kuchni STÅT z IKEA cz. 1”

  1. Ale zmalowaliście! Poszłam na instagram i pooglądałam Wasze różowe płytki. Obłędnie bosko to wygląda, no i jestem zachwycona tą podłogą. Najzabawniejsze jest to, że tak marudziłaś na to iż wszyscy maja tak samo a teraz już nikt tak mieć nie może, bo inny system w Ikei. Czyli masz kuchnię vintage, super modną i ze smakiem skomponowaną. Mnie się bardzo podoba <3

  2. Hehe, mąż stolarz to skarb…dla klientów 😀 Znam to z autopsji. A nas trafia szlag, bo wszystko musimy same… 😛 Żona stolarza – chce, czy nie chce – musi sobie radzić sama 😀 Pozdrawiam ciepło! Marta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *